środa, 14 stycznia 2015

Ignacy Blumer - część 1

Niedoszły król Florydy, pirat, wolnomularz, wojskowy, generał wojsk Królestwa Polskiego,  oficer Legionów Polskich, uczestnik wojny roku 1792 i wojny w obronie konstytucji 3-ego maja – Ignacy Aleksander Blumer.

Rodzina Blumerów, a właściwie O’Blumerów wywodziła się ze starej irlandzkiej szlachty.  Pewien   angielski pułkownik  artylerii, wywodzący się z tegoż zacnego rodu, postanowił przejść na służbę do wojska rosyjskiego – działo się to za czasów cara Piotra I Wielkiego – jako instruktor. Tak oto O’Blummerowie wyjechali na wschód Europy, w międzyczasie zmieniając nazwisko na Blumer. 

Przenieśmy się do trochę późniejszego okresu, w którym syn owego carskiego instruktora – Piotr – osiadły już na polskiej ziemi i ożenił się z Anielą , z domu Szawrońską. Owocem ich miłości stał się Ignacy Aleksander urodzony na Podolu, roku pańskiego 1773 dnia 31 lipca. Tak oto na świat przyszedł przyszły oficer, generał i wielki wojownik. 

Nauki pobierał w domu – pomińmy jednak tę część życia naszego bohatera i przenieśmy się trochę dalej w czasie – do dnia, w którym podpisano  pierwszą w Europie, a drugą na świecie Konstytucję. Kiedy uchwalono Konstytucję 3 maja – ustawę regulującą ustrój prawny w Rzeczpospolitej Obojga Narodów – niespełna 18-letni Ignacy Aleksander Blummer zaciągał się do 1 wołyńskiej Brygady Kawalerii Narodowej. I to  po tym, jak przedarł się przez ówczesną granicę galicyjską. W tejże jednostce jako kawalerzysta przetrwał kampanię roku  1792 - walczył w bitwach pod Zieleńcami (17 VI), Dubienką (18 VII), Markuszowem (26 VII).  Rok 1793 dla młodego żołnierza mógł być rozczarowujący. Wiosną Blumer wraz z brygadą został wcielony do wojska rosyjskiego.  W  1794 roku, na wieść o wybuchu powstania pod wodzą Kościuszki w służbie Franciszka  Wyszkowskiego przebił się z Podola, w Lubelskie, po drodze gromiąc oddziały kozackie. Następnie przedostał się do Warszawy, gdzie wstąpił do służby w ułanach królewskich . Ostatecznie trafił  do 1. Pułku Straży Przedniej.  Tam też dosłużył się stopnia porucznika i został ranny w nogę.

Po upadku insurekcji kościuszkowskiej Blumer znalazł schronienie w Krzywaczce.  Była to niewielka wieś położona niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej. Stamtąd z panami Kazimierzem Tańskim i  Julianem Sierawskim udał się do Lwowa, skąd przedostał się na Wołoszczyznę gdzie stanął w opozycji do Joachima Deniski. Tu też rozeszły się drogi dotychczasowych towarzyszy podróży młodziana – Julian Sierawski poparł Deniskę i wziął udział w powstaniu. Joachim Mokosiej Denisko był wołyńskim szlachcicem stojącym na czele insurekcji Deniski, zakończonej sromotną klęską.

Wiosną 1797 roku znalazł się w Konstantynopolu, skąd na jesieni wypłynął do Genui, by dotrzeć tam listopadzie. W dniu św. Mikołaja  w Mediolanie zgłosił się do Legionów Polskich i 3 marca następnego roku został podporucznikiem I batalionu 2 Legii, by błyskawicznie awansować, po dziesięciu dniach postąpić na porucznika. Jego kariera szybko się rozwijała, a on sam szybko awansował. Brał udział w bitwach  Już 26 marca 1799 - gdy na polu nieszczęsnej bitwy pod Legnago trupy pięciu tysięcy francuskich i polskich regimentów, niedawno jeszcze próbujące obejść prawe skrzydło austriackie,  jeszcze stygły - został mianowany na kapitana przez generała Montrichera. Ranny w bitwie niewiele nacieszył się nowym stopniem, bowiem został wzięty w niewolę austriacką, tam podał się za francuskiego oficera. Był przetrzymywany w Ratyzbonie, gdzie często musiał się upominać o losy jeńców nękanych przez bezlitosnego austriackiego komendanta więzienia.

Po powrocie z niewoli został mianowany  dnia 9 marca 1800 roku na kapitana trzeciej klasy IV batalionu Legii Włoskiej. Po grudniowej reorganizacji w 1801 trafił do I batalionu 2. Półbrygady Liniowej Polskiej z którą też, wraz z generałem  Karolem Wiktorem Leclerkiem, wyruszył na ekspedycję, na San Domingo w 1802 roku. Miał wziąć udział w strasznych walkach, gdzie o wiele groźniejsze były komary roznoszące żółtą febrę, niż murzyńskie kule. Jednak kapitanowi Blumerowi zdrowie zawsze dopisywało, zresztą nic dziwnego – ponoć miał mieć około 190 cm i był bardzo silnym człowiekiem – nie chorował, nie brał urlopu i sumiennie wywiązywał się  ze swych obowiązków, zawsze znajdując się przy swoim oddziale. Jednak taki stan rzeczy trwał niedługo, bo 27 marca 1803 w trakcie ciężkiej, wyczerpującej walki w wąwozie Kay, dopadłsa go  żółta febra. Dzięki swej słusznej posturze szybko zwalczył chorobę następnie przejął dowództwo  nad niewielkim oddziałem ozdrowieńców w szpitalu w Jeremie.

Wsławił się wybitnie w trakcie ewakuacji okręgu Jereme – do której doszło w lipcu 1803 roku.  Bezpiecznie poprowadził 112 rekonwalescentów ze szpitala przez pięć kilometrów do innego posterunku w Trou Bonbon, po ataku kilu tysięcy Murzynów (źródła mówią o około 5 tysiącach). Za ten wyczyn generał Fressinet mianował Polaka podpułkownikiem.

Świeżo mianowany podpułkownik zebrał grupę Polaków chcących wracać do domu i wypłynął, w pierwszej kolejności na Kubę. Wyprawa została szybko przerwana , gdy bryg HMS "Racoon" zatrzymał okręt. Blumerowi udało się – zasłonił się przynależnością do masonerii – został puszczony wolno. Następnie przez jakiś czas pływał i niczym pirat łupił angielskie okręty.  Podobnie postąpili kpt. Kobylański, czy por. Lux – koledzy Blumera po fachu.

Dalsze losy naszego rodaka przerodziła się w romantyczną i egzotyczną przygodę, kiedy to statek płynący do Ameryki Północnej z nim na pokładzie, ścigany przez angielski okręt rozbił się u wybrzeży Florydy. Towarzysze niedoli i rozbitkowie namawiali go, by założył kolonie a sam został jej królem. Nic z tych niezwykłych planów nie wynikło,  obowiązki wzywały i Ignacy musiał wracać skąd przybył – do Polski.

Bartłomiej Małczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz