Blog założony przez redakcję pijarni 2014-2017 w składzie: - Kinga Kaźmierczyk - Julia Król Gabriela Chmielowiec - Bartosz Oleszko-Pyka - Paweł Pytel - Bartłomiej Małczyński - Maria Lusina - Zofia Jach - Barbara Wesely - Angelika Nawalany
czwartek, 24 grudnia 2015
wtorek, 22 grudnia 2015
"(NIE)DOBRA WIKTORIA"- Książka lekarstwem na smutek
Spróbuj wyobrazić sobie własną śmierć i to co nastąpi po niej.
Ojej, przepraszam chyba
wyraziłam się zbyt dosłownie. Odkąd pamiętam miałam problemy z konstruowaniem
wypowiedzi. Zawsze powiem coś niewłaściwego i mam przez to same kłopoty.
Proszę, nie gniewaj się na mnie i pozwól, że zacznę raz jeszcze.
Nazywam się Wiktoria
Biankowska, bardzo miło mi Cię poznać i powitać w moim piekle.
Wbrew pozorom, nie jest to metafora. Ja naprawdę mieszkam w piekle. Wiąże się z tym długa i skomplikowana historia zawierająca w sobie nóż, przekręt, miłość i diabła. Zapewniam jednak, że to nic ciekawego. Wiem, że informacja o miejscu mojego pobytu może wydawać się straszna i upiorna, ale nie musisz się o mnie martwić. Tutaj jest dość… specyficznie. Nie ma kotłów, ognia i wszechobecnych wideł (w sekrecie zdradzę Ci, że te przerośnięte widelce używane są rzadko i tylko na pokaz. Możesz sobie to w ogóle wyobrazić? Potępieni „szpanują” widłami jak nastolatki iPhonami). Temperatura jest faktycznie ciut wyższa niż np. w Polsce. Powiedzmy, że żyjemy w alternatywnej wersji państwa położonego w basenie Morza Śródziemnego. Mój dom leży zaraz przy plaży, jest naprawdę piękny, ale oprócz kota mieszkam w nim całkiem sama. Moja wielka miłość- Piotruś- pozostał na Ziemi, a ja w kontrakcie zapisany mam zakaz odwiedzin. A no tak, Ty jeszcze nie wiesz. Po tym, jak umarłam, Azazel wygrał przetarg o moją duszę, a ja od razu „awansowałam” na stanowisko diabła targującego się o ludzkie istnienia. Tylko nie myśl sobie, że jestem złą osobą. To wszystko od początku było ustawione! Mogę nawet powiedzieć przez kogo – Beletha, najbardziej aroganckiego, zapatrzonego w siebie egotystę, jakiego kiedykolwiek poznałam. Tak na Ziemi, jak i w piekle. Może jest w nim odrobina troskliwego, opiekuńczego i romantycznego chłopaka (to znaczy diabła), ale to nie zmienia faktu, że bardzo go nie lubię i mam mu za złe, że to wszystko, co mnie spotkało, jest całkowicie jego winą.
Wbrew pozorom, nie jest to metafora. Ja naprawdę mieszkam w piekle. Wiąże się z tym długa i skomplikowana historia zawierająca w sobie nóż, przekręt, miłość i diabła. Zapewniam jednak, że to nic ciekawego. Wiem, że informacja o miejscu mojego pobytu może wydawać się straszna i upiorna, ale nie musisz się o mnie martwić. Tutaj jest dość… specyficznie. Nie ma kotłów, ognia i wszechobecnych wideł (w sekrecie zdradzę Ci, że te przerośnięte widelce używane są rzadko i tylko na pokaz. Możesz sobie to w ogóle wyobrazić? Potępieni „szpanują” widłami jak nastolatki iPhonami). Temperatura jest faktycznie ciut wyższa niż np. w Polsce. Powiedzmy, że żyjemy w alternatywnej wersji państwa położonego w basenie Morza Śródziemnego. Mój dom leży zaraz przy plaży, jest naprawdę piękny, ale oprócz kota mieszkam w nim całkiem sama. Moja wielka miłość- Piotruś- pozostał na Ziemi, a ja w kontrakcie zapisany mam zakaz odwiedzin. A no tak, Ty jeszcze nie wiesz. Po tym, jak umarłam, Azazel wygrał przetarg o moją duszę, a ja od razu „awansowałam” na stanowisko diabła targującego się o ludzkie istnienia. Tylko nie myśl sobie, że jestem złą osobą. To wszystko od początku było ustawione! Mogę nawet powiedzieć przez kogo – Beletha, najbardziej aroganckiego, zapatrzonego w siebie egotystę, jakiego kiedykolwiek poznałam. Tak na Ziemi, jak i w piekle. Może jest w nim odrobina troskliwego, opiekuńczego i romantycznego chłopaka (to znaczy diabła), ale to nie zmienia faktu, że bardzo go nie lubię i mam mu za złe, że to wszystko, co mnie spotkało, jest całkowicie jego winą.
No tak… zbytnio się
rozgadałam, a zapomniałam powiedzieć Ci o rzeczy najważniejszej.
Nazywam się Wiktoria
Biankowska i jestem główną bohaterką książki pt. „Ja, diablica”. Całe moje
życie, począwszy od wyglądu, a na braku sympatii do piekielnej biurokracji
kończąc, zawdzięczam autorce- Katarzynie Berenice Miszczuk. Bardzo zależy mi na
tym, abyś zechciał zapoznać się z moją historią. Z pewnością poprawi Ci się humor
podczas czytania o moim niekiedy
infantylnym zachowaniu, kłótniach z Belethem (wciąż go nie lubię) oraz o przebiegu
zdarzeń podczas przyjęcia u Lucyfera. A przede wszystkim dowiesz się, dlaczego
Azazel i przycisk „WIELKIEEEGO KATAKLIZMU” to zdecydowanie nie jest najlepsze połączenie.
poniedziałek, 9 listopada 2015
Zapomniana Nagość
Dziesiątki korytarzy, potłuczone szkło, graffiti i
wystające ze ścian pręty zbrojeniowe. Nie było by w tym nic
wyjątkowego gdyby nie to, że rozciągający się prawie na kilometr
wzdłuż brzegu, zarośnięty bluszczem i kwiatami obiekt znajduje
się sto metrów od głównej plaży malowniczo położonego
chorwackiego miasta Primosten. Kontrast tego miejsca sprawił, że
już po chwili instynktownie szukałem drogi do środka. Zwykły
spacer okazał się podróżą w przeszłość.
Antoni,
emerytowany chirurg, który podczas wojny domowej w Chorwacji walczył
jako żołnierz na pierwszej linii, dobrze zna historię tego
miejsca. Spotkałem go wychodząc oszołomiony z kompleksu. W trakcie
rozmowy temat budynku, został zastąpiony pogawędką o polskiej
literaturze, oraz o historii Polski i Chorwacji. Mój rozmówca
osobiście tworzył najnowszą historię swego państwa - podczas
wojny ojczyźnianej walczył jako żołnierz w pierwszej linii, i
został zraniony w nogę odłamkami granatu. Przechodząc przez
zrujnowane pokoje, w których dziury w ścianach odbudowuje natura,
mój wzrok przenosił się z porośniętych bluszczem tarasów z
których rozciąga się widok na piękne miasto Primosten, na ziejące
pustką szyby wind a z nich na fantazyjne graffiti przedstawiające
bezzębne, skrzywione w grymasie twarze. Resztki mebli wskazują że
czas świetności tego miejsca przypadał na lata 80-90.
Zdjęcie własnego autorstwa - Maria Lućicia
Zdjęcie własnego autorstwa - Maria Lućicia
Ale
do rzeczy. Maria Lućicia to niegdysiejszy zamknięty, okrążony
drutem kolczastym skryty przed wścibskimi spojrzeniami hotel dla
naturystów. Słowa Antonia nie jako potwierdzają spalone w słońcu
sylwetki nieskrępowanych niczym starszych ludzi obozujących na
plaży nieopodal nieczynnego obiektu. Wyglądają jakby zatrzymali się
w czasie i nie dostrzegali upadku tego giganta. Antoni mówi o
tradycji tego kraju, z którą wiele wspólnego miał właśnie ten
ośrodek. Gdy w innych częściach świata podobne swobody nie
przychodziły ludziom do głowy, w Chorwacji pierwsza plaża dla
naturystów została utworzona już w 1934 na wyspie Rab.
Widok na Primosten z ruin
Widok na Primosten z ruin
Mój
rozmówca twierdził, że to problemy finansowe po bratobójczej
wojnie doprowadziły do upadku tego kolosa, który teraz pustymi
okiennicami i wyłamanymi drzwiami odstrasza plażowiczów a zachęca
wścibskich jak ja. Obiekty takie jak ten wciąż przypominają o
tragicznych wydarzeniach mających miejsce na Bałkanach niecałe 25
lat temu. Wielu Chorwatów i Serbów do tej pory chadza do osobnych
barów i posyła dzieci do różnych szkół. Wojna ojczyźniana
stworzyła żołnierzy, którzy przez trybunał w Hadze oskarżani są
o zbrodnie wojenne a według obywateli Chorwacji są bohaterami.
Maria
Lućicia, czyli "Mały Port Marii" jest niezwykła,
ponieważ w nietypowy sposób ukazuje ten fascynujący nadmorski
kraj. Znajdziemy tam bogatą historię historię turystyki, kulturę
naturyzmu stworzoną przez plażowiczów ale również wciąż świeżą
w pamięci niektórych wojnę. Jest to również metafora dzikiego
piękna jakim sama w sobie jest Chorwacja.
Bartosz Oleszko-Pyka
1815 vlog
YouTube jest to miejsce gdzie
młodzi i kreatywni ludzie mają możliwość prezentowania swojej pracy. Widzowie
natomiast mogą wybierać i oglądać filmiki o różnorakiej tematyce. Moda,
książki, muzyka, filmy, edukacja, sport- każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Pewną nowością na polskim YouTubie, z pewnością jest serial internetowy- 1815vlog. Jego akcja toczy się właśnie w XIX wieku, a „przewodniczkami” ,po tym nie
do końca znanym nam świecie, są młode, atrakcyjne i ujmujące damy. Można by
zadać sobie pytanie, skąd bohaterki żyjące trzy wieki temu wzięły kamerę?
Odpowiedź znajdziecie w pierwszym odcinku serialu.
Serdecznie zapraszam do
przeczytania wywiadu z twórcami: Karoliną Żebrowską (studentką filmoznawstwa,
autorką scenariusza oraz odtwórczynią głównej roli) i Karoliną Nieckarz
(również studentką filmoznawstwa i reżyserką serialu), w którym zdradzone
zostały tajniki pracy na planie, inspiracje oraz wiele, wiele innych informacji
związanych z „1815 vlog”.
1. Skąd w ogóle wziął się pomysł na
prowadzenie vloga o XIX wieku?
Pomysł narodził się po obejrzeniu kilku zagranicznych
seriali internetowych prowadzonych w podobnej formie. Brakowało nam czegoś
podobnego w Polsce, dlatego postanowiłyśmy same się za to zabrać. A
dziewiętnasty wiek to jedno z naszych zainteresowań, więc połączenie historii i
współczesnego vlogowania wydało nam się ciekawym pomysłem.
2. Czy odgrywane przez was postaci
są całkowicie wykreowane przez was, czy posiadają jakieś swoje historyczne
pierwowzory?
Same postaci są czysto fikcyjne, ale widz może zauważyć w
nich cechy charakterystyczne dla postaci z powieści Jane Austen – to dlatego,
że mocno się nimi inspirowałyśmy. Jeśli mowa natomiast o postaciach
historycznych, to chyba nie ma jakiegoś pierwowzoru, na którym byśmy się
opierały.
3. Co jest najtrudniejsze w
naśladowaniu, przedstawianiu specyfiki 1815 r.?
W naszym wypadku jest to chyba balans pomiędzy współczesnymi
serialami, a więc formą najczęściej czysto rozrywkową, a tym, jak wyobrażamy
sobie tamte czasy. Oczywiście ludzie inaczej się wtedy zachowywali,
obowiązywała ich cała masa zasad, których należało ściśle przestrzegać, ale
gdybyśmy chciały coś takiego pokazać w naszym serialu, prawdopodobnie okazałby
się bardzo nudny. Dlatego skupiłyśmy się na tej weselszej stronie
dziewiętnastego wieku, żeby pokazać, że ludzie wtedy także potrafili się śmiać
i wygłupiać, ale i żeby sprostać wymaganiom współczesnej widowni. Dużym
problemem był oczywiście język – nasze bohaterki nie posługują się językiem
historycznym i często wplatają w dialogi zaskakująco współczesne słówka, ale
coś za coś!
4. Jaka była reakcja znajomych,
rodziny na nagrywane przez was filmiki?
Prawie wszyscy zareagowali bardzo pozytywnie i swoim
entuzjazmem motywowali nas do pracy. Oczywiście początki nie były łatwe i
ciężko było wytłumaczyć wszystkim, o co tak właściwie chodzi i nad czym
pracujemy, ale gdy tylko ukazał się pierwszy odcinek, spotkałyśmy się z bardzo
entuzjastycznym odzewem ze strony najbliższych.
5. Ile czasu zajmuje przygotowanie
jednego odcinka (zacząwszy od strojów, scenariusza, a kończąc na montażu)?
Scenariusz całego serialu powstał już na początku tego roku
i zajął kilka miesięcy, stroje to zbiór uszytych już kostiumów i takich, które
powstały specjalnie do serialu, jak i kilka pożyczonych kreacji. Jeśli chodzi o
kręcenie odcinków, to w ciągu jednego dnia na planie jesteśmy w stanie zrobić
około pięciu, sześciu odcinków. Samo nagrywanie zajmuje zazwyczaj około
godziny, reszta to oczywiście kilkukrotne zmiany garderoby i fryzur.
6. Czy podczas tworzenia filmików
każdy ma przydzieloną rolę jaką pełni w procesie twórczym np. montaż,
scenariusz, czy wymieniacie się zadaniami?
Zadania są raczej przydzielone na stałe, ale wiadomo, że
jeśli ktoś z nas jest bardzo zajęty, ktoś inny przejmie jego obowiązki. Staramy
się też robić wszystko z wyprzedzeniem, żeby nie dopuścić do sytuacji, kiedy
odcinek nie ukaże się w wyznaczonym dniu.
7. Gdybyście mogły przenieść się w
czasie i mieszkać w XIX wieku, co byłoby najlepszą, a co najgorszą rzeczą?
Najlepszą rzeczą byłyby zdecydowanie stroje męskie i
spokojny tryb życia. Najgorszą – chyba poziom ówczesnej medycyny. No i brak
internetu!
8. Osoby śledzące waszą pracę na YT
na pewno zastanawiają się, co ukaże się w kolejnych odcinkach, a przede
wszystkim, czy w życiu głównej bohaterki pojawi się jakiś mężczyzna (również w
nagraniach ;) ). Czy możecie nam coś zdradzić?
Hm, to chyba zależy od głównej bohaterki ;) Cierpliwości!
wywiad przeprowadziła: Kinga Kaźmierczyk
Subskrybuj:
Posty (Atom)