piątek, 29 maja 2015

Miasto Niczyje


     Najbardziej zaludnione miejsce na ziemi. Miasto bez państwa, wyjęte spod jurysdykcji rządu. Oaza dla przestępców, narkomanów i marginesu społeczeństwa ale również jedyny na świecie przykład zorganizowania się obywateli na rzecz własnego dobra. Brzmi nieprawdopodobnie?

     Początki Kowloon sięgają końca XIX wieku. Niepozorny fort na obrzeżach ówczesnego Honk Kongu stał się deską ratunku dla imigrantów cierpiących z powodu konfliktu chińsko-brytyjskiego. Po nieudanych próbach ich wypędzenia, zaprzestano działań na tym terenie i zostawiono prosperującą osadę na własną rękę. Miejsce sporu między mocarstwami zaczęło pełnić funkcję domu dla ludzi wyjętych spod prawa ale słynęło również z tanich usług dentystów, lekarzy i innych przedsiębiorców nieobłożonych podatkami, normami czy kontrolami. Na obszarze ok. 100 na 200 metrów żyło 50 tys ludzi czyli ok 2 mln osób na kilometr kwadratowy. Istniały generalnie 2 zasady determinujące rozwój miasta. Aby uniknąć katastrofy instalacje elektryczne musiały być zgodne z normami a ze względu na obecność pobliskiego lotniska wysokość budynków nie mogła przekraczać 14 pięter. Poprzez ciągłe dobudowywanie kondygnacji i kolejnych bloków najniższe piętra i chodniki zostały odcięte od światła słonecznego, przez co nazywano to miejsce „Miastem Ciemności”.


                                 Niesamowite zdjęcie miasta

Kowloon stało się ciekawym eksperymentem, ponieważ ludzie oddolnie zaczęli ustanawiać instytucje publiczne takie jak szkoły czy szpitale oraz dbali o względny porządek na terenie miasta. Mimo usilnych prób Chińskiego rządu sporą rolę w sprawowaniu władzy pełniły grupy przestępcze. Tą wyspę na oceanie przepisów można nazwać rajem liberałów. W tej na pozór dzikiej ostoi anarchii wciąż mieszkali uczciwi ludzie chcący prowadzić normalne życie. Mieszkańcy tworzyli własne miniaturowe elektrownie i odwierty sięgające 90 metrów w głąb ziemi.


W 1984 roku rząd chiński podjął decyzję o zburzeniu miasta, ponieważ m.in policja nie miała dostępu do przestępców skrywających się w ciemnych korytarzach Kowloon. Koniec miasta przypada jednak dopiero na rok 1993.


    Miasto widziane z góry

     Miejsce to bez wątpienia było niesamowite. Był to jedyny taki na świecie mimowolny eksperyment socjologiczny dowodzący zdolności obywateli do oddolnego organizowania się. Na obszarze zburzonych osiedli powstał park i muzeum, lecz podobno wciąż można spotkać tam przechadzających się byłych mieszkańców miasta bez prawa gotowych opowiedzieć o życiu w tej wyjątkowej społeczności.
 
Bartosz Oleszko-Pyka

Błogosławieństwo czy przekleństwo ?


    Są pytania na które nie ma łatwej odpowiedzi. Wybierasz nieśmiertelność czy życie drugiego człowieka ? Każda decyzja niesie za sobą konsekwencje i wyrzeczenia. Dmitry Glukhovsky w „Future.re” sam zastanawia się jakby zdecydował.

    Sama Europa zamieszkiwana jest przez 120 miliardów ludzi. Środowisko naturalne i starożytna architektura zastąpione są przez niekończące się wieżowce i niezliczone podziemne korytarze. Wielu ludzi nie ma szansy dostrzec słońca, a widok linii horyzontu jest przywilejem zarezerwowanym wyłącznie dla osób zamieszkujących dachy budynków - miejsc pożądanych przez wszystkich.

                               Wizualizacja miasta w przyszłości

   Człowiek ma do dyspozycji parę metrów kwadratowych, wszystko co go otacza jest sztuczne, ściśnięte i pełni jedynie funkcję użytkową. Ludzie jednak są szczęśliwi. Przynajmniej mieszkańcy starego świata, którzy mają prawo do nieśmiertelności i odżywiają się pigułkami szczęścia. Wiecznie młodzi i piękni niczym bogowie z Panteonu, blokują swoje lęki tabletkami i egzystują bezcelowo, odcinając się od stresu i korzystając z uroków dostatniego życia. Nieśmiertelność nie jest jednak pozbawiona wyrzeczeń. Przeludnienie jest tak wielkie, że karze się tych, którzy nie zarejestrują nowo narodzonych dzieci. Główny bohater, Jan, należy do organizacji Nieśmiertelnych, odnajdujących ludzi, którzy mimo wszystko zdecydowali się na potomstwo. Nieśmiertelni wstrzykują przestępcom  akcelerator – substancję przyśpieszającą proces starzenia i powodującą śmierć w przeciągu dziesięciu lat.

   Moim zdaniem jest to dotychczas najlepsza powieść rosyjskiego pisarza. Rozbudowane i niebanalne opisy mieszają się z cynicznym i brutalnym spojrzeniem bohatera na otaczającą go rzeczywistość. Fabuła pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji, a cała historia długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Dmitry Glukhovsky stworzył ciekawego dynamicznego protagonistę, który doskonale wpisuje się w realia i oddaje problemy o których mowa jest w książce.

Czytając powieść biłem się z myślą, że świat ten nie jest antyutopią a realnym spojrzeniem w przyszłość. W obecnym tempie rozmnażania się ludzkości nie widzę innego rozwiązania na uniknięcie tego scenariusza, niż wielki światowy kataklizm, epidemia lub wojna ograniczająca liczbę ludności. Glukhovsky przedstawia wizję świata, który wymusza u jednostek egoizm i pozbawia sensu wiary w życie wieczne– jest ono bowiem towarem powszechnym.

                  Widok z okna dzisiejszego HonkKongu już odrobinę przypomina sceny z Futu.re...

    Powieść obnaża prawa, którymi kieruje się ludzkie życie oraz  zmusza intensywnego wysiłku intelektualnego. Pisarz w moim odczuciu nie ma jednak na celu zaszczepić w czytelniku pesymizmu, a zachęcić do rozważań na temat obecnej sytuacji i do poszukiwań możliwych rozwiązań. Jeśli po lekturze nie możesz myśleć o niczym innym - to wiesz, że trafiłeś na dobrą książkę.

Bartosz Oleszko-Pyka

Kolosalne problemy

Do wielu schronisk trafiają psy, które straciły dom przez swoje rozmiary. Kiedy adoptujemy szczeniaka możemy nie zdawać sobie sprawy jak wielki urośnie. W momencie, w którym staje się dorosłym, potężnym psem zdarza się, że jego właściciel wyrzucona go gdzieś w lesie. Gdy taki pies trafia jednak do schroniska ma wielkiej szansy na adopcję. Powodów jest kilka.

Po pierwsze: im większy pies tym większe stwarza zagrożenie. Tym bardziej, że nie jest znany poprzedni właściciel i charakter zwierzęcia.

Po drugie: psy ogromnych ras są narażone na choroby np.: uszkodzenia stawów. To właśnie wiąże się z rozmiarami takich psów. Niestety niewiele schronisk stać na utrzymanie chorych zwierząt, więc większość z nich zostaje uśpiona i nie dostaje już szansy na adopcję.

Po trzecie duże psy potrzebują więcej miejsca w domu, więcej jedzenia i wody, a także więcej troski i uwagi co również wiąże się z większymi kosztami. Taki pies potrafi się jednak odwdzięczyć miłością swojego wielkiego serca i buziakiem z pomocą wielkiego jęzora.

Na koniec muszę dodać, że również szkolenie dużego psa wcale nie jest łatwe. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że kiedy już pies

po raz pierwszy nas posłucha i zrobi siad na naszą komendę to daje jedyną w swoim rodzaju satysfakcję. Chcę dodać, że nie wszystkie schroniskowe psy są ułomne i agresywne. Nie jestem więc w stanie zrozumieć ludzi, którzy mówią, że nie biorą psa ze schroniska ze względu na jego charakter. Musimy pamiętać, że na cechy psa największy wpływ ma właściciel i to w jaki sposób zwierzak jest traktowany. To mój apel do wszystkich ludzi, którzy zastanawiają się nad kupnem zwierzaka niezależnie od tego czy szukają psa czy kota.



Uważam, że najlepiej wziąć takie zwierzę ze schroniska. Fakt, iż zapłacimy za zwierzę wcale nie oznacza, że będzie ono miało idealny charakter czy wychowanie, a jeśli przygarniemy doświadczonego przez życie schroniskowca staniemy się małą cząstką grupy, która stara się o lepsze życie dla psów, którym nikt już nie daje szansy.

Julia Król

wtorek, 19 maja 2015

"Tam gdzie spadają Anioły"



„Tam gdzie spadają Anioły” jest to książka napisana przez panią Dorotę Terakowską, wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego. Opowiada ona o życiu dziewczynki imieniem Ewa, która traci swojego anioła stróża Ave. Od tamtej pory jej spokojne życie, pełne dziecięcych zabaw i beztroskich chwil zmienia się nie do poznania. Spada na nią seria nieszczęść a najstraszliwszą wydaje się wizja przyszłej śmierci na białaczkę. Pomimo tego dziewczynka nie poddaje się i z pomocą rodziny, którą w cudowny sposób udało się jej odmienić, pomaga swojemu aniołowi odzyskać skrzydła, które utracił w walce z Aniołami Ciemności. Dzięki temu Ewa wygrała walkę z chorobą i prowadziła normalne życie. Nie pamiętała jednak wszystkiego co musiała przejść, ponieważ Ave wymazał tych kilka lat z pamięci rodziny i ich otoczenia. Sam został ukarany za zdradzenie dziewczynce niebiańskich sekretów, zesłaniem na banicje.
Główną bohaterkę poznajemy w wieku pięciu lat, kiedy jest światkiem przelotu aniołów po niebie. Przez to, nasunęło mi się na myśl, że jest to książka przeznaczona dla dzieci, co początkowo utrudniało mi czytanie. Szybko jednak zrozumiałam, że to starsi czytelnicy powinni być jej odbiorcami. Młodsze dzieci mogą mieć kłopoty z zrozumieniem sensu i morału tej powieści. Jak dla mnie jest to po części książka psychologiczna, poruszająca wiele problemów współczesnego świata, a z drugiej strony fantastyka. Ciężko jednak nazwać ją religijną. Przedstawione na jej kartach życie aniołów, ich praca, zdobywanie stanowisk i zachowania, odbiegają trochę od współczesnego pojmowania aniołów. Zastanawiającym są również, niektóre typowo ludzkie poczynania tych istot, możliwość ich upadku na ziemię, utrata skrzydeł, ciemne alter ego itp. Nie można jednak powiedzieć, że działa na niekorzyść dla religii. Pokazuje bowiem ile zaangażowania i troski wkładają w swoją pracę aniołowie stróże, którzy opiekują się nami i dbają o nasze losy. Opowieść ta potrafi poruszyć i sprawia, że trudno o niej zapomnieć. Odsłania życiowe prawdy, które trafiają do naszego serca. Każdy człowiek odnajdzie w niej jakiś problem, który go dotyczy, znajdzie natchnienie, lub nawet może się nawrócić. Na pewno jednak nie pozostanie dla niej obojętny.
Pani Dorocie, udało się wykreować dwa niezwykłe światy, które połączyły się ze sobą w sposób dosłowny. Anioł upadł z nieba i naraził życie niewinnej osoby przez swoją pychę i chęć pokazania się światu. Stał się żebrakiem odpychanym przez ludzi, ale kochanym przez małą Ewę. Nie chciał pozostawić jej samej, pokazał jej w jaki sposób może stać się „aniołem na ziemi” przez co naraził się na poważne konsekwencje. Jednak dzięki temu udało jej się nawrócić ojca, który przestał skupiać tylko na internetowym świcie i zobaczył piękno tego realnego . Matka odzyskała natchnienie i tworzyła piękne rzeźby, ale przede wszystkim oboje odzyskali czas dla rodziny. Zrozumieli jak bliska, była utrata ich największego skarbu jakim było dziecko. Uważam, że to jest jeden z najważniejszych przekazów tej książki. Pokazuje, że dopóki nie wisi nad nami widmo utraty czegoś, nie potrafimy docenić jak to jest dla nas ważne. Uczy, że zamiast zwalać winę na Boga, powinno się zaufać mu. Trzeba szukać rozwiązania, a nie czekać aż samo w sposób magiczny pojawi się nam przed nosem. Uświadamia nas, że pomoc czy to Boska, czy anielska wcale nie musi przychodzić do nas w sprawach wielkich. Powinno się doszukiwać Ich obecności w najmniejszych sprawach naszego codziennego dnia. Trzeba pamiętać, że  jest ono za krótkie na czekanie. Dlatego nie należy czekać na wielki cud, jak ten który zdarzył się w tej powieści, tylko codziennie powinno się stawać lepszym. Nie należy zatracać się w tym co nie jest w życiu najważniejsze, tylko cieszyć się ze zdrowia, rodziny, przyjaciół. Nigdy nie wiadomo bowiem, czy to nie była nasza ostatnia szansa.

K.K

wtorek, 12 maja 2015

Kolacja z Gustavem Klimtem - recenzja

Słowem wstępu, „Kolacja  Gustavem Klimtem” to sztuka napisana przez Jacka Cygana, a następnie wyreżyserowana przez Krzysztofa Jasińskiego. W obsadzie znaleźli się dobrze nam znani aktorzy: Małgorzata Foremniak (Maria Zimmermann), Piotr Polk (Witold Wolski) oraz Ewa Porębska (Anka). 

Tytułowa kolacja rozgrywała się w domu Marii w Wiedniu, na którą zaproszony został Witold. Cała fabuła przypominała mi trochę taką „teatralną telenowelę”. Byli kochankowie nie tylko rozmawiali o przyjemnych i beztroskich latach młodości oraz ich przyjaźni ze zmarłym już Jerzym, ale też odkrywali przed sobą tajemnice, które skrywali latami. Cała konwersacja staje się miejscami dramatyczna, pełna łez, bólu, tęsknoty i złości. Według mnie, aktorzy bardzo dobrze zaprezentowali cały dramat swojego pogubionego losu, świetnie wprowadzając widza w tę atmosferę. Klimatu dodawały też piosenki Marka Grechuty i Ewy Demarczyk puszczane w tle. 

Wybierając się na tę sztukę myślałam, że będzie się ona przedstawiać postać Gustava Klimta. Jednakże nic oprócz faktu, iż główna bohaterka dzięki malowaniu reprodukcji dzieł malarza poradziła sobie z kłopotami finansowymi. Elementem scenografii były projekcje  przedstawiające oryginalne obrazy Klimta.

Szczerze przyznam, że spodziewałam się innego klimatu i fabuły tej sztuki. Mimo to bardzo mi się podobała. Wolę przedstawienia, na których „coś się dzieje” niż kilkudziesięciominutowe monologi, na których się po jakimś czasie wyłączam. Atmosfera takiej, mówiąc kolokwialnie, „dramy” zawsze potrafi zaciekawić widza, ponieważ w ten sposób możemy zobaczyć co być może dzieje się w domach naszych znajomych, przyjaciół, sąsiadów. A czy jest coś ciekawszego niż życie innych ludzi?


Barbara Wesely

poniedziałek, 11 maja 2015

Festiwal Muzyki Filmowej

Drogi Czytelniku!
Czy mieszkając w Krakowie, natknąłeś się kiedyś na plakaty zapraszające do udziału w Festiwalu Muzyki Filmowej?
Czy słyszałeś w radiu wzmiankę na ten temat?







FMF jest od siedmiu lat tworzony przez Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz radio RMF Classic. Co roku na koncertach przygotowanych w ramach Festiwalu możemy usłyszeć najpiękniejsze, najpopularniejsze, a czasem najnowsze produkcje muzyczne, napisane specjalnie na wielkie ekrany. Utwory wykonują muzycy nie tylko z Krakowa, a dyrygentami są nierzadko sami kompozytorzy, zapraszani na ten unikalny festiwal. Jeśli znacie takie nazwiska jak Jan AP Kaczmarek, Abel Korzeniowski, Howard Shore, Joe Hisaishi, Hans Zimmer czy Michał Lorenc – to wiecie, czego można się spodziewać.

Festiwal organizuje także konkurs – Young Talent Award, w którym w szranki stają młodzi kompozytorzy, pragnący pokazać światu swoje dzieła. W ramach alterFMF wykonawcy prezentują muzykę do gier wideo, animacji seriali, a także nurt alternatywnego kina i niszowej muzyki – od jazzu aż po elektronikę.

Co może zainteresować nas oraz nasze młodsze rodzeństwo – to koncerty FMF4kids. Mają okazję zaprezentować się na nich nasi rówieśnicy, uczniowie krakowskich szkół muzycznych (wśród nich są także uczniowie naszego liceum!), wykonujący utwory znanych kompozytorów z Polski i świata.


W tym roku mamy okazję usłyszeć muzykę do filmów Andrzeja Wajdy, zestaw podkładów muzycznych do znanych i lubianych gier wideo oraz do filmowych adaptacji dzieł Szekspira. W ramach filmów wyświetlanych z muzyką na żywo zostaną puszczone produkcje „Bogowie” (reżyseria – Łukasz Palkowski, muzyka – Bartosz Chajdecki) oraz „Star Trek” z 2009 roku (reż. J. J. Abrams, muz. Michael Giacchino). Podczas koncertu „Młodzi na poważnie” FMF Youth Orchestra przedstawi kompozycje polskich muzyków, takich jak Michał Lorenc (m.in. „Bandyta”, „Ojciec Mateusz”) czy Krzesimir Dębski („Ogniem i Mieczem”). Gośćmi Festiwalu będą m.in. Trevor Morris (znacie „Dynastię Tudorów”?), Andrzej Wajda, Łukasz Targosz („Kamienie na Szaniec”), Daniel Licht (serial „Dexter”) i Michał Lorenc.

8. Festiwal Muzyki Filmowej odbędzie się w Krakowie w dniach 27 - 31 maja 2015 roku. Koncerty będzie można usłyszeć m.in. w Kinie Kijów, Centrum Kongresowym ICE Kraków, Filharmonii Krakowskiej czy Tauron Arenie Kraków. Jeśli jesteście zainteresowani muzyką filmową i Festiwalem, zajrzyjcie na stronę internetową – www.fmf.fm

Na podstawie www.fmf.fm
Zdjęcia: www.google.com
Gościnnie w „Pijarni”

Zuzanna Ruszar

Bilet za 250 groszy

Dostojni państwo! Zdziwi Was to widowisko,
Lecz dziwcie się spokojnie dalej: prawda sama
Wszystko wyjaśni całkiem jasno.
23 maja po raz pierwszy będziemy mieli okazję obchodzić Dzień Teatru Publicznego. W tym roku mija bowiem 250 lat od powołania pierwszego zawodowego i publicznego teatru polskiego – Teatru Narodowego w Warszawie.
Dzięki temu w przedostatnią sobotę miesiąca widzowie z całej Polski będą mogli obejrzeć ciekawe i popularne w ostatnich sezonach spektakle za 250 groszy. Co to oznacza dla mieszkańców Krakowa?

  • ·         Krakowski Teatr Scena STU – „Księżyc i magnolie” (reż. Agnieszka Lipiec-Wróblewska)
  • ·         Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej – „Król Lear” (reż. Jan Klata)
  • ·         Teatr "Bagatela" im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego – „Seks dla opornych” (reż. Henryk Jacek Schoen)
  • ·         Teatr im. Juliusza Słowackiego – „Arszenik i stare koronki” (reż. Krzysztof Babicki)
  • ·         Teatr KTO – „Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać” (reż. Jerzy Zoń)
  • ·         Teatr Groteska – „Czerwony Kapturek” (reż. Waldemar Wolański) i „Przemiany” (reż. Adolf Weltschek)
  • ·         Teatr Ludowy – „Wychowanka” (reż. Mikołaj Grabowski)
  • ·         Balet Dworski Cracovia Danza – „W starym kinie” (choreografia: Romana Agnel, Wioletta Maciejewska, Dariusz Brojek)

Bilety można kupować w kasach teatrów od 11 maja.

No dobrze, ale przecież akcja „Bilet za 250 groszy” nie jest jedyna, prawda?
W połowie maja na ulicach polskich miast pojawią się satyryczne rysunki, powiązane z hasłem „Przeżyjemy w teatrze” – czyli łączące teatralne pojęcia z rzeczywistością. Ponadto w Warszawie i Wrocławiu powstaną teatralne murale.
Dla tych, którzy nie wychodzą z domu, też coś się znajdzie. Właśnie powstaje Elektroniczna Encyklopedia Teatru Polskiego, tworzona przez środowisko teatralne. Możemy też zajrzeć do czytelni, która prezentuje „Teksty do czytania i myślenia” o teatrze, niekoniecznie współczesne. Poproszono też wybitne postaci teatru o napisanie o idei i znaczeniu teatru publicznego - w ten sposób powstaje 12 esejów, publikowanych co miesiąc na stronie obchodów jubileuszu. Przeprowadzono również cykl wywiadów z dyrektorami teatrów.
Warto także wspomnieć o otwarciu Trasy Bałtyckiej, jednego z fragmentów Europejskiego Szlaku Teatrów Historycznych. Wiedzie ona przez Polskę (Cieszyn, Kraków, Łańcut, Warszawa), Litwę (Wilno), Łotwę (dwa teatry w Rydze) i Estonię (Tallin).

Jeżeli informacja o obchodach Dnia Teatru Publicznego Was zainteresowała – wejdźcie na stronę www.250teatr.pl . Znajdziecie na niej to, o czym przeczytaliście w artykule, a także wiele więcej – jak choćby kalendarz wydarzeń związanych z jubileuszem.

Artykuł na podstawie www.250teatr.pl
Cytat: „Sen nocy letniej”, W. Shakespeare, tłum. S. Barańczak

Gościnnie w „Pijarni”
Zuzanna Ruszar