poniedziałek, 30 maja 2016

Recenzja GTA III



Tak jak w przypadku książek i filmów można wymieniać tytuły, które rozpoczęły nowe epoki, tak w przypadku gier także występują nieliczne przykłady, które były tak dobre i tak rewolucyjne, że od momentu ich wydania wielu deweloperów świadomie lub nie wykorzystywało elementy zapożyczone z danej produkcji. Przykładem takiej gry właśnie trzecia część znanej każdemu serii Grand Theft Auto, która swą sławę zawdzięcza właśnie kultowej „trójce” i która na zawsze zapewniła sobie miano gry rewolucyjnej.

         Największym atutem tej produkcji jest dla mnie klimat. Wspaniały, gęsty, jak mgła zalegająca nad Libery City w pochmurne deszczowe noce, gdy nieliczni porządni ludzie chowają się w swoich domach, a na ulicach króluje bezprawie – tak właśnie zapamiętałem GTA III. To ogromna zaleta, gdyż uwielbiam taki nastrój - rodem ze starych amerykańskich filmów gangsterskich lub kryminałów Noir, opowiadających o "mieście grzechu". Każdy, kto gustuje w dobrym kinie, szybko wychwyci nawiązania chociażby do fenomenalnego „Siedem” (motyw miasta jako siedliska zła). Genialna atmosfera zepsutego i przeżartego korupcją Libery City, gdzie zbrodnia jest na porządku dziennym, nie miałaby miejsca bez licznych gangów toczących między sobą wojny o wpływy lub dominację na terenie jednej z trzech dzielnic: przemysłowego Portland, nowoczesnej i biznesowej Wyspie Staunton oraz pozornie sielskiej dzielnicy willowej Shoreside Vale. Każda z tych trzech głównych części miasta jest podzielona na mniejsze obszary w całości kontrolowane przez poszczególne zorganizowane grupy przestępców. Należy zatem uważać z kim mamy na pieńku, gdyż może się okazać, że wcześniej neutralna organizacja, w wyniku naszych działań stanie się naszym wrogiem, w wyniku czego ich terytorium trzeba będzie unikać.
         W grze spotykamy chyba wszystkie słynne organizacje przestępcze, jakie istnieją: począwszy od włoskiej mafii i bandy meksykanów, przez kartel kolumbijski i chińską Triadę, a na jamajskim gangu i japońskiej Yakuzie skończywszy - a to tylko ułamek z mnóstwa organizacji, które razem tworzą prawdziwy, ukryty i zepsuty obraz tego miasta.
         Sam świat nie zestarzał się znowu tak bardzo i mimo, że tekstury i słabe AI kłują oczy, to wykonywanie ciągle ciekawych misji, oraz eksploracja świata (gdzie nawet po wielu godzinach gry można znaleźć coś nowego) w zupełności rekompensują te wady wynikające z upływu czasu i powodują, że grę przechodziłem z uśmiechem na twarzy jeszcze w tym 2016 roku. Na osobną uwagę natomiast zasługuje fenomenalna ścieżka dźwiękowa, będąca w czasie premiery prawdziwą rewolucją, która w ogóle mi się nie znudziła mimo wysłuchania każdego utworu setki razy podczas grania. Z całą pewnością soundtrack ubogaca i tak wspaniałą atmosferę gry, dzięki różnorodnym kawałkom (od włoskiej opery do rapu), a także dzięki prześmiewczym reklamom (moim faworytem pozostaje legendarny Pogo the monkey).
         Jeśli chodzi o fabułę, to myślę, że stanowi ona raczej tło do tej właściwej opowieści, którą gracz sam opowiada zwiedzając gigantyczny jak na tamte czasy obszar. Sam pomysł, o zdradzonym przez swoją dziewczynę gangsterze, który pnie się po szczeblach przestępczej drabiny w mieście, które nadaje się do tego jak żadne inne nie jest specjalnie pomysłowy ani oryginalny, lecz cała otoczka, ciekawi zleceniodawcy i misje, a także liczne zwroty akcji powodują, że gra zapisuje się w pamięci jako jedna z najbardziej nastrojowych. Dowodzi to geniuszu ludzi z Rockstar, którzy z prostego pomysłu stworzyli naprawdę wciągającą linię fabularną, co prawda nie rozgałęzioną, ani przesadnie długą, ale jak na 2001 rok, zapewne był to nie lada moloch.
         No dobra, ale co w tak starej grze jest do roboty pomijając wątek główny? - może ktoś zapytać. I ma trochę racji. GTA III była przełomowa pod prawie każdym względem i choć mi osobiście trudno o tym pisać, gdyż styczność z tym tytułem miałem już po premierze epizodu czwartego to znając ówczesne realia nie trudno się domyślić jakie wrażenie robił na ludziach ten tytuł w 2001 roku. W porównaniu do poprzednich części zadań pobocznych jest raczej mało - na terenie całego miasta znajduje się 100 paczek, które należy zebrać, a które odblokowują dostęp do broni w kryjówce naszego niemego herosa (dla niewtajemniczonych: nasza postać nie mówi przez całą grę ani jednego słowa). Oprócz tego możemy wykonywać codzienne prace mieszkańców Liberty City; wystarczy, że siądziemy za kółkiem odpowiedniego pojazdu. Możemy wcielić się w taksówkarza, policjanta, strażaka, ratownika medycznego a nawet żołnierza siadając za sterami czołgu. Dodatkowo Rockstar zachęca nas do jeszcze większej rozróby dzięki rozlokowanym po całej mapie ukrytym "rzeźniom", czyli ukrytym misjom polegającym tylko i wyłącznie na eksterminacji rodzaju ludzkiego, najczęściej członków jakiegoś gangu. Jest jeszcze kilka atrakcji, choćby wyścigi, w których można wziąć udział po znalezieniu specjalnego auta. A skoro przy tym jesteśmy: w grze oprócz samochodów możemy poruszać się także pociągiem, metrem, kilkoma łodziami, a także jednym malutkim samolocikiem (ale tylko w końcowej fazie gry). Samych zaś pojazdów jest tu ponad 50 i jak na ten rozmiar gry jest to liczba satysfakcjonująca: począwszy od prostych osobówek obecnych w dzielnicy przemysłowej, aż po super szybkie samochody sportowe, które można znaleźć w bogatszych dzielnicach plus specjalistyczne środki lokomocji takie jak furgonetka z lodami. Jak wiadomo, w GTA naszym jedynym sprzymierzeńcem jest broń, dlatego też "Gwiazdy Rocka" postarały się, żebyśmy mieli odpowiednią ilość zabawek - zaczynamy standardowo z marnym baseballem, ale już kończąc grę możemy siać terror dzięki takiemu rynsztunkowi jak bazooka, miotacz ognia, czy M16. W sumie mamy do wyboru 12 rodzajów broni, w tym pięści głównego bohatera.
         Polecam tę grę każdemu, zwłaszcza, że teraz można dostać ją w każdym niemal sklepie typu Empik za jakieś 30 złotych, razem z częścią pierwszą i drugą. Co tu dużo pisać – dobre gry niestety też się starzeją, ale robią to w naprawdę świetnym stylu. Grand Theft Auto III to właśnie przykład takiej produkcji. Ludzie z Rockstar North stworzyli naprawdę genialne dzieło, które z czystym sumieniem polecam wszystkim, nawet w czasach ósmej generacji. Oczywiście, jeśli przesiądziecie się wprost z najnowszego Wiedźmina, albo z piątej części GTA, to oczy mogą was zaboleć, ale dajcie temu dziełu szansę, a być może oczaruje was świetnym klimatem i rozwiązaniami, które wyznaczyła, a które teraz są standardem dla ogromnej ilości gier z całego świata.



Andrzej Ciepły

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz