- czyli jak się bawią (uczą) najlepsi uczniowie
Wyjazdy naukowe to swego rodzaju nagroda dla najlepszych
uczniów naszej szkoły – choć w pewnym sensie smutne jest, że tylko 25 osób
zdobyło w ubiegłym roku szkolnym średnią 5,0 lub wyższą. Obóz naukowy – nieco
inaczej niż na przykład rok temu – odbył się na początku roku szkolnego, w
dniach 5-9 września 2016, w pięknym mieście Mikołaja Kopernika. Wspaniała kadra
profesorska, czyli zawsze obecni prof. Marta Grębosz oraz prof. Przemysław
Rojek, powiększyła swój skład o o. Mateusza Pindelskiego.
Dobry uczeń to pilny uczeń – nie straszna mu godzina ósma
rano. Nic więc dziwnego, że podróż zaczęliśmy jeszcze wcześniej; po przesiadce
z jednego pociągu do drugiego i chwili oczekiwania w Kutnie dojechaliśmy do
Torunia wczesnym popołudniem. Tam spotkaliśmy się z niewielką, bo
dziesięcioosobową grupą z Poznania. Zostawiliśmy bagaże w hostelu przy Rynku
Staromiejskim (warto wspomnieć, że Toruń kiedyś był dwoma osobno
ufortyfikowanymi miastami, między którymi płynęła rzeka), zjedliśmy obiad i
popędziliśmy na pierwsze zajęcia laboratoryjne w centrum chemicznym „Kamienica
Alchemika”. Nawet humanistom – zarówno uczniom, jak i profesorom – spodobały
się proste i efektowne doświadczenia. Po kolacji mieliśmy możliwość
samodzielnego zwiedzania Torunia; wieczorem nastąpił wieczór gier, rozmów,
poznawania literatury i – dla tych najpilniejszych - rozwiązywania zadań z matematyki.
Wtorek przywitał naszą grupę wizytą w ogrodzie
zoobotanicznym. Po wykładzie dotyczącym gatunków inwazyjnych w Polsce zwiedziliśmy
cały teren ogrodu, a na naszą szczególną uwagę zasłużyły m.in. surykatki,
tropikalne ptaki i lemury. Po dogłębnym poznaniu ogrodu nadszedł czas na takież
poznanie miasta. Bardzo miły przewodnik, przebrany najprawdopodobniej w dawny
strój toruński, wprowadził nas w tajniki historii i architektury urbanistycznej
miasta. Podczas wesołej wędrówki przez starówkę mieliśmy również okazję wykazać
się wiedzą bądź spostrzegawczością i zdobyć dyplom wraz z tytułem Księżniczki
lub Rycerza.
Po obiedzie, w centrum chemii, zajmowaliśmy się profesjonalnym
wyrobem świeczek i mydełek zapachowych, po czym wykonaliśmy kolejne
doświadczenia (w rolach głównych: atrament, alkohol i ogień). Wieczór większość
grupy spędziła przy „grającej” świetlnej fontannie: światło, dźwięk i
strumienie wody były ze sobą połączone synchronicznie, dając miły dla oka i
ucha efekt. W repertuarze muzycznym znalazły się m.in. utwory jazzowe oraz
fragmenty ścieżek dźwiękowych ze znanych filmów.
Środowe przedpołudnie okazało się być co najmniej
interesujące – spędziliśmy je w Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy. Jak
przystało na wystawę interaktywną, wszystkiego mogliśmy dotknąć i wypróbować;
kolejne stanowiska zachęcały do wysłuchania lub przyjrzenia się z bliska pewnym
zjawiskom. Duże wrażenie zrobiło na nas także wahadło Foucaulta, pracowicie
„obracające się” i przewracające kolejne ułożone w okrąg klocki, znaki upływu
czasu.
Po obiedzie uczestniczyliśmy w ostatnich zajęciach
laboratoryjnych; tuż po nich otrzymaliśmy gotowe świeczki (w kształcie gwiazdek
lub kwiatków) i mydełka (serduszka). Na wieczór o. Mateusz zaproponował coś
niezwykłego: utworzenie sejmu debatującego nad problemem gatunków inwazyjnych w
Polsce. Gdy okazało się, że członkowie klas medycznych stanowią około 90%
przyszłego sejmu, zrezygnowaliśmy z podziału na profile szkolne i utworzyliśmy
trzy grupy według standardowego sejmowego podziału, które, jak się okazało, w
wielu kwestiach miały podobne poglądy. Tym samym zamiar doprowadzenia do
ostrego starcia się nie udał, natomiast przegłosowanie ustawy dotyczącej gatunków
inwazyjnych w Polsce po długiej dyskusji (i częstym dzwonieniu łyżeczką w
kubek - w zastępstwie dzwonka – przez
Marszałka Sejmu) zakończyło się pełnym sukcesem.
Czwartek był dniem jedynym w swoim rodzaju – „całym do
dyspozycji humanistów”. Wysłuchaliśmy ciekawej prelekcji pana Jakuba Osińskiego
na temat powiązań pomiędzy literaturą a sztuką, połączonej z warsztatami, w
trakcie których w grupach testowaliśmy nowo zdobyte umiejętności. Na
przykładach takich jak „Dwie małpy Bruegla” Wisławy Szymborskiej, „Płonąca
żyrafa” Stanisława Grochowiaka czy „Krzyk” Jacka Kaczmarskiego badaliśmy
relacje pomiędzy utworami a obrazami, do których się odwołują.
Po południu było jeszcze ciekawiej: razem z doktorem habilitowanym
Pawłem Tańskim rozkładaliśmy na czynniki pierwsze teksty polskich i
zagranicznych piosenek rockowych. Nasze ewentualne braki zostały szybko
unicestwione przez prawdziwą pasję prelegenta, którą odczuwaliśmy przez każdą
minutę spotkania. Powróciło do nas to, o czym myśleliśmy – nie trzeba być
humanistą, by zrozumieć wiersz, tak samo jak nie trzeba być chemikiem, by
dobrze się bawić przy doświadczeniach.
W naszej pamięci swoje miejsce zachowa też czwartkowy
wieczór – samodzielnie przechadzaliśmy się po Toruńskiej starówce, a następnie
poszliśmy na lody (wielkość gałek zasługuje na wpisanie do Polskiej Księgi
Guinnesa). Tuż po tym postanowiliśmy się rozruszać i – jak to u pijarów –
zatańczyliśmy belgijkę tuż pod ratuszem.
Piątek trwał bardzo krótko; po śniadaniu, już spakowani,
wyruszyliśmy po raz ostatni do Kamienicy Alchemika. Tym razem przyglądaliśmy
się poważniejszym i efektownym doświadczeniom oraz eksperymentom, a kilka osób
miało okazję wziąć udział w pokazie. Prawdopodobnie najbardziej spodobał się
nam ostatni punkt programu – płonący stół oraz ręce (bez uszczerbku na
zdrowiu). Pomagaliśmy też zawodnikom grającym w chemiczne memory; doping oraz
spostrzegawczość publiczności nie raz pozwoliły na znaczną przewagę wygranych.
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Również my, jeszcze
przed południem, pożegnaliśmy centrum chemiczne. Chwilę później gorąco
żegnaliśmy kolegów z Poznania, którzy odjeżdżali z Torunia jako pierwsi. Mniej
więcej godzinę po nich i my wsiedliśmy do pociągu. Ciche rozmowy bądź okazyjne
chrapanie niewyspanych towarzyszyły nam do samej Warszawy, a także na ostatnim
etapie podróży – w Pendolino zmierzającym do Krakowa.
Zuzanna Ruszar
Już niedługo na stronie szkoły nasi Czytelnicy będą mogli obejrzeć galerię zdjęć - fotorelację z tygodnia obozowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz