czwartek, 8 października 2015

Pamięć ocalona - dumna i niepokorna

       Dopiero co zakończył się kolejny już wyjazd edukacyjny organizowany przez Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie dla laureatów Konkursu Sprzączki i Guziki z orzełkiem ze rdzy. Tym razem droga wiodła uczestników szlakiem bojowym gen. Stanisława Maczka i gen. Stanisława Sosabowskiego. Na szlaku przejazdu znalazły się miejsca, gdzie pamięć o żołnierzach 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej oraz 1 Dywizji Pancernej wciąż jest obecna. Na przekór i wbrew próbom zawłaszczenia tej pamięci przez wielkich wygranych II wojny światowej. Mimo wspólnej walki i dużej daniny krwi pamięć o polskim udziale w zmaganiach na zachodnim froncie nie była dla aliantów wygodna. Nie była również mile widziana w Polsce czasu komunizmu, ponieważ bohaterowie z Zachodu nie pasowali do wykreowanego i jedynie słusznego w PRL-u punktu widzenia historii… Tym bardziej cieszy, że pamięć trwa – ta dumna i niepokorna. Pamięć, która przetrwała wśród mieszkańców miejscowości, gdzie dotarli Polacy w ramach działania drugiego frontu.
     Driel – miejsce zrzutu 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej w ramach operacji uchwycenia mostów na Renie. Operacja nieudana, Polakom przypadło osłanianie sił aliantów wycofujących się spod Arnhem. Chciałoby się zacytować Kaczmarskiego:  My zaś jak zwykle osłaniamy tyły. Znów dzięki nam na drugi przeszli brzeg, lecz obca pamięć krótka bywa przecie. Przelana krew i zeszłoroczny śnieg jednaką cenę mają na tym świecie. Podnieście wzrok, na lament czasu brak. Musimy znaleźć miejsce na przeprawę. Przez ile lat będziemy szukać tak i nurtom rzek dodawać barwy krwawej? Operacja, za niepowodzenie której winą obarczono gen. St. Sosabowskiego – zapłacił wysoką cenę – zdegradowany, pozbawiony dowództwa, a później i wojskowej emerytury. Aż 60 lat trzeba było, by oddano należny szacunek polskim spadochroniarzom. Holendrzy nie ugięli się wobec nacisków angielskich, walczyli o dobrą pamięć o Polakach. Zapada w pamięć odwaga i nieustępliwość  mieszkanki Driel – Cory Baltussen, która 60 lat walczyła o
prawdę o Polakach – 73 z nich spoczywa na wojskowym cmentarzu w Oosterbek. Brakuje jednak takiego samego przywrócenia dobrej pamięci gen. Sosabowskiemu i jego żołnierzom przez Anglików – chciałbym usłyszeć, że winę za niepowodzenie operacji Market – Garden ponosi marszałek B.L. Montgomery – pomysłodawca operacji, a jednocześnie największej katastrofy na froncie zachodnim. Ktoś tak ładnie powiedział, że ten facet jest przereklamowany…

     Normandia i plaża Juno, jedno z miejsc lądowania aliantów. To było 6
czerwca 1944 r. Trudno sobie wyobrazić konieczność przebiegnięcia pod ogniem stanowisk niemieckich długiego pasa plaży. Spojrzenie na to miejsce, przy mocnej fali, silnym chłodnym wietrze, pozwala chociaż w niewielkim stopniu zrozumieć, jak wielkiego męstwa trzeba było, by zdobyć przyczółek na normandzkim wybrzeżu. Również tam można znaleźć ślad pamięci po Polakach, którzy w tej operacji uczestniczyli. Miło jest zobaczyć polską flagę nad plażami Normandii…

Mont Ormel – kluczowy punkt operacji Falaise. 1 Dywizja Pancerna
uniemożliwiła wyjście z okrążenia dużej części sił niemieckich w ramach operacji Overlord. Trzeba było odpierać niemieckie ataki i okrążenie przez siły niemieckie. Można powiedzieć, że to szczególnie polskie miejsce – z pomnikiem dowódcy, który wygląda z czołgu, z wysoko wzniesioną polską flagą nad opadającymi łąkami Normandii. Na pobliskim cmentarzu w Urville-Langanerie można było znów stanąć nad grobami 615 polskich żołnierzy, którzy w bitwie o Maczugę (Mont Ormel) ponieśli śmierć.

Na szczególną wdzięczność zasługuje postawa twórcy Kandadyjsko-

Polskiego Prywatnego Muzeum w Adegem – Gilberta van Landschoot. Wbrew poprawności politycznej, realizując wolę ojca, stworzył miejsce – pomnik, który upamiętnia rzeczywistych wyzwolicieli tego skrawka Europy. Pasjonat pełen odwagi, który ukazuje wkład Kanadyjczyków i Polaków w walki na zachodnim froncie II wojny. Ogromna ilość eksponatów i wojennych „pamiątek”, filmy ukazujące zmagania na froncie. Polski Orzeł wpisany w kanadyjski Liść Klonu jako wizytówka tego szczególnego miejsca. Kolejne miejsce wdzięczności. Może to zabrzmi dla kogoś bardzo górnolotnie, ale również dumy z polskiego orzełka i barw. 

Później była Breda. Miłe spotkanie z byłą uczennicą Liceum, która w tak
bardzo polskim mieście prowadzi polską drużynę harcerzy. Muzeum gen. Maczka niestety nie było dostępne – spakowane zbiory i konieczność przeniesienia siedziby pozwoliła jedynie na spotkanie z Polonią i obejrzenie prezentacji. Miasto bardzo polskie, z licznymi miejscami zaznaczonej wdzięczności. Polski orzeł dziobiący niemiecką gapę czy miejski

park polski w formie kościoła. A na koniec znów cmentarz, gdzie wśród swoich żołnierzy spoczął gen. Stanisław Maczek. W Mszy świętej na cmentarzu uczestniczył jeden z bohaterów walk, jeden z ostatnich żyjących żołnierzy 1 Dywizji Pancernej. 


Ostatni etap to Osnabrueck, na terenie Niemiec. Pierwsze miejsce, które na całej trasie wyjazdu wzbudziło mieszane uczucia. Może będzie to zbyt duże słowo, ale  w jakimś sensie to fałszowanie dziejów. Zestawianie zniszczeń  dokonanych przez Niemców w Warszawie, miasto zamienione w kupę gruzów, z faktem zniszczenia drewnianych stołków i mebli w celu napalenia w piecach. Próba postawienia
znaku równości pomiędzy tym, co uczyniono w Warszawie z tym, co stało się w czasie pobytu Polaków w Osnabrueck. Sam sposób narracji, której celem jest edukacja, pozostawia wiele do życzenia. Jacyś źli naziści bliżej nieokreślonej nacji i bohaterscy Niemcy w ruchu oporu, brak ukazania strefy okupacyjnej jako skutku II wojny światowej. Po dawnym jenieckim obozie dla kobiet, które trafiły tu po upadku Powstania Warszawskiego, pozostał niewielki kamienny obelisk z tablicą, otoczony polem kukurydzy przy skrzyżowaniu dość ruchliwych dróg. Doświadczenie takiego przedstawiania historii rodzi wiele emocji, ale przede wszystkim uświadamia, jak bardzo ważna jest wciąż troska o pamięć.

Było warto. Dzięki zaangażowaniu pracowników Biura Edukacji Publicznej IPN i odwiedzanym miejscom kolejny kawałek historii, wciąż żywej, staje się bliższy i bardziej dostępny od wiedzy poznawanej z podręczników. Serdeczna wdzięczność wobec bezpośrednio zaangażowanych w przybliżanie historii i zarazem zobowiązanie, by pamięć, tę dumną i niepokorną, pamięć, która wciąż musi dopominać się o właściwe sobie miejsce, zachowywać i przekazywać dalej. 

o. Edward Kryściak SP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz