Tak
jak w przypadku książek i filmów można wymieniać tytuły, które rozpoczęły nowe
epoki, tak w przypadku gier także występują nieliczne przykłady, które były tak
dobre i tak rewolucyjne, że od momentu ich wydania wielu deweloperów świadomie
lub nie wykorzystywało elementy zapożyczone z danej produkcji. Przykładem
takiej gry właśnie trzecia część znanej każdemu serii Grand Theft Auto, która
swą sławę zawdzięcza właśnie kultowej „trójce” i która na zawsze zapewniła
sobie miano gry rewolucyjnej.
Największym atutem tej produkcji jest dla mnie klimat.
Wspaniały, gęsty, jak mgła zalegająca nad Libery City w pochmurne deszczowe
noce, gdy nieliczni porządni ludzie chowają się w swoich domach, a na ulicach
króluje bezprawie – tak właśnie zapamiętałem GTA III. To ogromna zaleta, gdyż
uwielbiam taki nastrój - rodem ze starych amerykańskich filmów gangsterskich
lub kryminałów Noir, opowiadających o "mieście grzechu". Każdy, kto
gustuje w dobrym kinie, szybko wychwyci nawiązania chociażby do fenomenalnego
„Siedem” (motyw miasta jako siedliska zła). Genialna atmosfera zepsutego i
przeżartego korupcją Libery City, gdzie zbrodnia jest na porządku dziennym, nie
miałaby miejsca bez licznych gangów toczących między sobą wojny o wpływy lub
dominację na terenie jednej z trzech dzielnic: przemysłowego Portland,
nowoczesnej i biznesowej Wyspie Staunton oraz pozornie sielskiej dzielnicy
willowej Shoreside Vale. Każda z tych trzech głównych części miasta jest
podzielona na mniejsze obszary w całości kontrolowane przez poszczególne
zorganizowane grupy przestępców. Należy zatem uważać z kim mamy na pieńku, gdyż
może się okazać, że wcześniej neutralna organizacja, w wyniku naszych działań
stanie się naszym wrogiem, w wyniku czego ich terytorium trzeba będzie unikać.
W grze spotykamy chyba wszystkie słynne organizacje
przestępcze, jakie istnieją: począwszy od włoskiej mafii i bandy meksykanów,
przez kartel kolumbijski i chińską Triadę, a na jamajskim gangu i japońskiej
Yakuzie skończywszy - a to tylko ułamek z mnóstwa organizacji, które razem
tworzą prawdziwy, ukryty i zepsuty obraz tego miasta.
Sam świat nie zestarzał się znowu tak bardzo i mimo, że
tekstury i słabe AI kłują oczy, to wykonywanie ciągle ciekawych misji, oraz
eksploracja świata (gdzie nawet po wielu godzinach gry można znaleźć coś
nowego) w zupełności rekompensują te wady wynikające z upływu czasu i powodują,
że grę przechodziłem z uśmiechem na twarzy jeszcze w tym 2016 roku. Na osobną
uwagę natomiast zasługuje fenomenalna ścieżka dźwiękowa, będąca w czasie
premiery prawdziwą rewolucją, która w ogóle mi się nie znudziła mimo
wysłuchania każdego utworu setki razy podczas grania. Z całą pewnością soundtrack
ubogaca i tak wspaniałą atmosferę gry, dzięki różnorodnym kawałkom (od włoskiej
opery do rapu), a także dzięki prześmiewczym reklamom (moim faworytem pozostaje
legendarny Pogo the monkey).
Jeśli chodzi o fabułę, to myślę, że stanowi ona raczej tło
do tej właściwej opowieści, którą gracz sam opowiada zwiedzając gigantyczny jak
na tamte czasy obszar. Sam pomysł, o zdradzonym przez swoją dziewczynę
gangsterze, który pnie się po szczeblach przestępczej drabiny w mieście, które
nadaje się do tego jak żadne inne nie jest specjalnie pomysłowy ani oryginalny,
lecz cała otoczka, ciekawi zleceniodawcy i misje, a także liczne zwroty akcji
powodują, że gra zapisuje się w pamięci jako jedna z najbardziej nastrojowych.
Dowodzi to geniuszu ludzi z Rockstar, którzy z prostego pomysłu stworzyli
naprawdę wciągającą linię fabularną, co prawda nie rozgałęzioną, ani przesadnie
długą, ale jak na 2001 rok, zapewne był to nie lada moloch.
No dobra, ale co w tak starej grze jest do roboty pomijając
wątek główny? - może ktoś zapytać. I ma trochę racji. GTA III była przełomowa
pod prawie każdym względem i choć mi osobiście trudno o tym pisać, gdyż
styczność z tym tytułem miałem już po premierze epizodu czwartego to znając
ówczesne realia nie trudno się domyślić jakie wrażenie robił na ludziach ten
tytuł w 2001 roku. W porównaniu do poprzednich części zadań pobocznych jest
raczej mało - na terenie całego miasta znajduje się 100 paczek, które należy
zebrać, a które odblokowują dostęp do broni w kryjówce naszego niemego herosa
(dla niewtajemniczonych: nasza postać nie mówi przez całą grę ani jednego
słowa). Oprócz tego możemy wykonywać codzienne prace mieszkańców Liberty City;
wystarczy, że siądziemy za kółkiem odpowiedniego pojazdu. Możemy wcielić się w
taksówkarza, policjanta, strażaka, ratownika medycznego a nawet żołnierza
siadając za sterami czołgu. Dodatkowo Rockstar zachęca nas do jeszcze większej
rozróby dzięki rozlokowanym po całej mapie ukrytym "rzeźniom", czyli
ukrytym misjom polegającym tylko i wyłącznie na eksterminacji rodzaju
ludzkiego, najczęściej członków jakiegoś gangu. Jest jeszcze kilka atrakcji,
choćby wyścigi, w których można wziąć udział po znalezieniu specjalnego auta. A
skoro przy tym jesteśmy: w grze oprócz samochodów możemy poruszać się także
pociągiem, metrem, kilkoma łodziami, a także jednym malutkim samolocikiem (ale
tylko w końcowej fazie gry). Samych zaś pojazdów jest tu ponad 50 i jak na ten
rozmiar gry jest to liczba satysfakcjonująca: począwszy od prostych osobówek
obecnych w dzielnicy przemysłowej, aż po super szybkie samochody sportowe,
które można znaleźć w bogatszych dzielnicach plus specjalistyczne środki
lokomocji takie jak furgonetka z lodami. Jak wiadomo, w GTA naszym jedynym
sprzymierzeńcem jest broń, dlatego też "Gwiazdy Rocka" postarały się,
żebyśmy mieli odpowiednią ilość zabawek - zaczynamy standardowo z marnym
baseballem, ale już kończąc grę możemy siać terror dzięki takiemu rynsztunkowi
jak bazooka, miotacz ognia, czy M16. W sumie mamy do wyboru 12 rodzajów broni,
w tym pięści głównego bohatera.
Polecam tę grę każdemu, zwłaszcza, że teraz można dostać ją
w każdym niemal sklepie typu Empik za jakieś 30 złotych, razem z częścią
pierwszą i drugą. Co tu dużo pisać – dobre gry niestety też się starzeją, ale
robią to w naprawdę świetnym stylu. Grand Theft Auto III to właśnie przykład
takiej produkcji. Ludzie z Rockstar North stworzyli naprawdę genialne dzieło,
które z czystym sumieniem polecam wszystkim, nawet w czasach ósmej generacji.
Oczywiście, jeśli przesiądziecie się wprost z najnowszego Wiedźmina, albo z
piątej części GTA, to oczy mogą was zaboleć, ale dajcie temu dziełu szansę, a
być może oczaruje was świetnym klimatem i rozwiązaniami, które wyznaczyła, a
które teraz są standardem dla ogromnej ilości gier z całego świata.
Andrzej Ciepły
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz