Niedoszły król Florydy, pirat, wolnomularz, wojskowy, generał
wojsk Królestwa Polskiego, oficer
Legionów Polskich, uczestnik wojny roku 1792 i wojny w obronie konstytucji
3-ego maja – Ignacy Aleksander Blumer.
Rodzina
Blumerów, a właściwie O’Blumerów wywodziła się ze starej irlandzkiej
szlachty. Pewien angielski pułkownik artylerii, wywodzący się z tegoż zacnego
rodu, postanowił przejść na służbę do wojska rosyjskiego – działo się to za
czasów cara Piotra I Wielkiego – jako instruktor. Tak oto O’Blummerowie
wyjechali na wschód Europy, w międzyczasie zmieniając nazwisko na Blumer.
Przenieśmy
się do trochę późniejszego okresu, w którym syn owego carskiego instruktora –
Piotr – osiadły już na polskiej ziemi i ożenił się z Anielą , z domu
Szawrońską. Owocem ich miłości stał się Ignacy Aleksander urodzony na Podolu,
roku pańskiego 1773 dnia 31 lipca. Tak oto na świat przyszedł przyszły oficer,
generał i wielki wojownik.
Nauki
pobierał w domu – pomińmy jednak tę część życia naszego bohatera i przenieśmy
się trochę dalej w czasie – do dnia, w którym podpisano pierwszą w Europie, a drugą na świecie
Konstytucję. Kiedy uchwalono Konstytucję 3 maja – ustawę regulującą ustrój
prawny w Rzeczpospolitej Obojga Narodów – niespełna 18-letni Ignacy Aleksander
Blummer zaciągał się do 1 wołyńskiej Brygady Kawalerii Narodowej. I to po tym, jak przedarł się przez ówczesną
granicę galicyjską. W tejże jednostce jako kawalerzysta przetrwał kampanię
roku 1792 - walczył w bitwach pod
Zieleńcami (17 VI), Dubienką (18 VII), Markuszowem (26 VII). Rok 1793 dla młodego żołnierza mógł być
rozczarowujący. Wiosną Blumer wraz z brygadą został wcielony do wojska
rosyjskiego. W 1794 roku, na wieść o wybuchu powstania pod
wodzą Kościuszki w służbie Franciszka
Wyszkowskiego przebił się z Podola, w Lubelskie, po drodze gromiąc
oddziały kozackie. Następnie przedostał się do Warszawy, gdzie wstąpił do
służby w ułanach królewskich . Ostatecznie trafił do 1. Pułku Straży Przedniej. Tam też dosłużył się stopnia porucznika i
został ranny w nogę.
Po
upadku insurekcji kościuszkowskiej Blumer znalazł schronienie w
Krzywaczce. Była to niewielka wieś
położona niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej. Stamtąd z panami Kazimierzem
Tańskim i Julianem Sierawskim udał się
do Lwowa, skąd przedostał się na Wołoszczyznę gdzie stanął w opozycji do
Joachima Deniski. Tu też rozeszły się drogi dotychczasowych towarzyszy podróży
młodziana – Julian Sierawski poparł Deniskę i wziął udział w powstaniu. Joachim
Mokosiej Denisko był wołyńskim szlachcicem stojącym na czele insurekcji
Deniski, zakończonej sromotną klęską.
Wiosną
1797 roku znalazł się w Konstantynopolu, skąd na jesieni wypłynął do Genui, by
dotrzeć tam listopadzie. W dniu św. Mikołaja
w Mediolanie zgłosił się do Legionów Polskich i 3 marca następnego roku
został podporucznikiem I batalionu 2 Legii, by błyskawicznie awansować, po
dziesięciu dniach postąpić na porucznika. Jego kariera szybko się rozwijała, a
on sam szybko awansował. Brał udział w bitwach
Już 26 marca 1799 - gdy na polu nieszczęsnej bitwy pod Legnago trupy
pięciu tysięcy francuskich i polskich regimentów, niedawno jeszcze próbujące
obejść prawe skrzydło austriackie,
jeszcze stygły - został mianowany na kapitana przez generała
Montrichera. Ranny w bitwie niewiele nacieszył się nowym stopniem, bowiem
został wzięty w niewolę austriacką, tam podał się za francuskiego oficera. Był
przetrzymywany w Ratyzbonie, gdzie często musiał się upominać o losy jeńców
nękanych przez bezlitosnego austriackiego komendanta więzienia.
Po
powrocie z niewoli został mianowany dnia
9 marca 1800 roku na kapitana trzeciej klasy IV batalionu Legii Włoskiej. Po
grudniowej reorganizacji w 1801 trafił do I batalionu 2. Półbrygady Liniowej
Polskiej z którą też, wraz z generałem
Karolem Wiktorem Leclerkiem, wyruszył na ekspedycję, na San Domingo w
1802 roku. Miał wziąć udział w strasznych walkach, gdzie o wiele groźniejsze
były komary roznoszące żółtą febrę, niż murzyńskie kule. Jednak kapitanowi
Blumerowi zdrowie zawsze dopisywało, zresztą nic dziwnego – ponoć miał mieć
około 190 cm i był bardzo silnym człowiekiem – nie chorował, nie brał urlopu i
sumiennie wywiązywał się ze swych
obowiązków, zawsze znajdując się przy swoim oddziale. Jednak taki stan rzeczy
trwał niedługo, bo 27 marca 1803 w trakcie ciężkiej, wyczerpującej walki w
wąwozie Kay, dopadłsa go żółta febra.
Dzięki swej słusznej posturze szybko zwalczył chorobę następnie przejął
dowództwo nad niewielkim oddziałem
ozdrowieńców w szpitalu w Jeremie.
Wsławił
się wybitnie w trakcie ewakuacji okręgu Jereme – do której doszło w lipcu 1803
roku. Bezpiecznie poprowadził 112
rekonwalescentów ze szpitala przez pięć kilometrów do innego posterunku w Trou
Bonbon, po ataku kilu tysięcy Murzynów (źródła mówią o około 5 tysiącach). Za
ten wyczyn generał Fressinet mianował Polaka podpułkownikiem.
Świeżo
mianowany podpułkownik zebrał grupę Polaków chcących wracać do domu i wypłynął,
w pierwszej kolejności na Kubę. Wyprawa została szybko przerwana , gdy bryg HMS
"Racoon" zatrzymał okręt. Blumerowi udało się – zasłonił się
przynależnością do masonerii – został puszczony wolno. Następnie przez jakiś
czas pływał i niczym pirat łupił angielskie okręty. Podobnie postąpili kpt. Kobylański, czy por.
Lux – koledzy Blumera po fachu.
Dalsze
losy naszego rodaka przerodziła się w romantyczną i egzotyczną przygodę, kiedy
to statek płynący do Ameryki Północnej z nim na pokładzie, ścigany przez
angielski okręt rozbił się u wybrzeży Florydy. Towarzysze niedoli i rozbitkowie
namawiali go, by założył kolonie a sam został jej królem. Nic z tych
niezwykłych planów nie wynikło,
obowiązki wzywały i Ignacy musiał wracać skąd przybył – do Polski.
Bartłomiej Małczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz